Znów panowała cisza ale w tej ciszy było coś zło wrogiego, weszłam do kuchni gdzie siedzieli Nicki, Louis, Luke i Natahan mieli strasznie posępne miny.
- Coś się stało ? - zapytałam wyjmując dzbanek soku z lodówki.
- Zaczynamy grę..- powiedział Tomilson podsuwając mi jakiś list i 5 telefonów z czym mój.
Niepewnie podeszłam i wzięłam delikatnie kartkę papieru, bałam się ją przeczytać bo nawet Luke wyglądał na przerażonego.
Drodzy ŚCIGACZE
Zauważyliście że na waszych torach były wybuchy. Przyznam że to moja sprawka i jest to dopiero początek.
O tuż właśnie w tej chwili mam osoby na których wam zależy a kolejne osoby są w szpitalu.
Po co to wszystko..?
Jesteście bandą gówniarzy która myśli że ma wszystko.
A ja mam sporo kasy i dużo nie załatwionych spraw.
Zaczynam grę " Wygrana albo Śmierć"
Przygotujcie się na dużo podróży, uciekania przed policją i robienia niebezpiecznych zadań.
W sumie to norma prawda..?
Pamiętajcie skarbeńki jedno doniesienie a wszystkie wasze sprawki będą w pięknie oporządzonym raporcie na policji.
Macie robić co każemy bo inaczej będę zabijać każdą osobę do której darzycie minimalne i ogromne uczucie.
Jesteście stale obserwowani.
Informacje o zadaniach będą wysyłane na E-maila i w wiadomościach.
Zadania wykonują Megan, Nicki, Louis, Luke, Natahan.
Wasz drogi i najukochańszy
Die..
ps. Grę zaczynamy teraz..!!! I dołączą do was 3 osoby
Dzbanek który trzymałam poleciał na podłogę i roztrzaskał się z trzaskiem a sok ochlapał wszystkich do o koła.
- Mają... - wyjąkałam nie mogąc skończyć zdania, co to wszystko ma znaczyć.?
- Kortni, Sam, Elli, Jusa i Nopi - powiedział Tomilson
Zacisnęłam dłoń mocniej na kartce, i wzięłam głęboki oddech.- To chore..Jakie zadania..? - zapytałam chowając głowę w dłoniach.
- Jedziemy na Manhatan i wysadzamy jeden z najlepszych biur - powiedział Luke pokazując wiadomość na telefonie.
- Mamy przesrane - podsumował mój przyjaciel.
Wszyscy byli cicho, każdy musiał przemyśleć swoje sprawy ale przerwała nam to krzycząca Sally wbiegająca do pokoju.
- Jak to do chuja pana ze mną zrywasz..?!!!! - krzyknęła podchodząc do Louisa.
- Przegrałaś z Megan i wzbudzałaś litość kotku to było żałosne tak jak ty..- powiedział Louis nawet na nią nie patrząc.
- Al..e..- zaczęła się jąkać bo nie wiedziała co powiedzieć, popatrzyła ostatni raz na Louisa i warknęła - Jeszcze tego pożałujecie..Pamiętajcie że to świat boi się mnie.
Wyszła trzaskając głośno drzwiami. Postanowiłam zignorować całą sytuację i poszłam na górę się spakować.
Gdy byłam w pokoju czułam się wyprana z emocji, nie mogłam wysilić się na łzy z powodu Kortni ani nawet na śmiech z powodu Sally. Postanowiłam pójść pod prysznic mając nadzieję że zimna woda oczyści trochę mój umysł. Ściągnełam ubrania i rzuciłam je w kąt, spojrzałam na swoje ciało. Wzdrygnęłam się jego widok, wszędzie siniaki, blizny i rany. Takie jest poświęcenie za robienie tego co się kocha.
Pod prysznicem stałam pół godziny przez ten czas naszła mnie jedna myśl, żeby potraktować jak wyzwanie które muszę wygrać, jak wyścig i przygodę którą chciałam zawsze przejść. Ubrałam się w ubrania wyciągnęłam średniej wielkości plecak do którego schowałam dwa czarne komplety ubrań, apteczkę, kosmetyczkę swojego laptopa i pistolet. Drugi pistolet przypięłam do paska i zakryłam bluzą. Gotowa zbiegłam po schodach gdzie stał Tomilson z podobnej wielkości plecakiem.
- Jesteś szybka jak na dziewczynę - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Daruj sobie - powiedziałam przewracając oczami.
Siedzieliśmy jak zawsze w kompletnej ciszy, od czasu do czasu rzucając sobie zniesmaczone spojrzenie.
Nikt by nie uwierzył że byliśmy kiedyś przyjaciółmi, ba że w ogóle się znamy.
Dojechaliśmy do Manhattanu około godziny 18, postanowiliśmy zatrzymać się u starego znajomego Zayna, który na szczęście przyjął nas z otwartymi ramionami. Siedzimy teraz nad moim laptopem i sprawdzamy plany budynku który mamy wysadzić. Ten gościu chyba zwariował, czym my mamy wysadzić tak ogromny budynek, miałam już zamknąć laptopa gdy poczułam jak telefon wibruje mi w kieszeni.
Wyciągnełam do i wyszłam z kuchni, numer nieznany choć już wiem kto to.
( Rozmowa Die i Megan)
M- czego chcesz..?
D- Macie to zrobić dzisiaj.
M- Ta pewnie tylko jebnij się w łeb i ponów propozycję.
D- Trzymaj język za zębami bo go możesz stracić.
M- Zrobimy to jak dasz nam sprzęt.
D- Tego się spodziewałem. Dostaniecie 3 ładunki każdy od innej osoby, te osoby które je wam przekażą będą waszymi partnerami w tym zadaniu. Namiary dostaniecie..właśnie teraz.
M- Co z Kortni.?
D- Zrób co ci każę a będziesz mogła ją usłyszeć.
Byłam zła, mnie się nie szantażuje zeszłam na dół do chłopaków i powiedziałam im o całym planie. Byli zniechęceni ale nie mieli wyboru. Wzieliśmy swoje motory i pojechaliśmy w stronę swoich miejsc, ja trafiłam na stare magazyny. Cóż widać że mam pecha. Gdy byłam na miejscu jak najciszej zsiadłam z motoru i zaczęłam szukać jakiejś formy życia, niestety nikogo nie było.
- Ręce do góry po rozjebię ci łeb - krzyknął ktoś za mną a ja natychmiast dobyłam swojego pistoletu i odwróciłam się celując w chłopaka.
- Kim jesteś..?! - zapytaliśmy równo, na co ja uśmiechnęłam się ironicznie.
- Wygrana albo śmierć - powiedział chłopak patrząc na mnie uważnie, na jego słowa opuściłam pistolet.
- Miałam odebrać ładunek - powiedziałam wkładając pistolet za pasek chłopak zrobił to samo ale widać był że mi nie ufa do końca. Poszedł za stare kontenery i przyniósł małą skrzyneczkę.
- Bez jaj takie coś ma wybuchnąć taki budynek.? - zapytałam sarkastycznie biorąc skrzyneczkę do ręki była leciutka i mała wielkości zeszytu.
- Wielkość nie oznacza siły. - Powiedział a ja wzruszyłam ramionami oparłam się o motor i wystukałam szybką wiadomość do Natahana.
Do: Natahan ^^
Mam bum bum spotykamy się ulicę od celu.
Chłopak patrzył na mnie zniecierpliwiony. Usiadłam na motor i poklepałam miejsce za sobą ale on pokręcił głową.
- Nikomu nie daję motoru - powiedziałam chłodno.
- To tym razem zrobisz wyjątek - powiedział przejeżdżając ręką po włosach.
- Nie nie zrobię siadasz albo jadę sama - zagroziłam mu, zacisnęłam dłonie na kierownicy tak mocno że aż mi knykcie mi zbielały.
- Nie możesz mnie tu zostawić bo wypadniemy z gry i przegramy a ja nie przegrywam - powiedział spokojnie a ja uśmiechnęłam się pod nosem mówił to co ja i miał te same zacięcie co ja. Zrezygnowana a może zbyt ciekawa czy chłopak się ściga odsunęłam się wpuszczając go na miejsce przed sobą.
Objęłam go w pasie dotykając opuszkami jego brzucha stwierdziłam że jest bardzo umięśniony.
Chłopak zaczął jazdę dość ekstremalnie, podniósł się na tylnym kole i przejechał spory kawałek typowe zagranie chłopaków którzy się ścigają jest to ich wręcz wizytówka mówiąca " Hej mała ja się ścigam"
Położyłam głowę na plecach chłopaka i oglądałam widoki z nowej perspektywy. Ten chłopak jest drugą osobą której pozwoliłam prowadzić swój motor.
Zatrzymaliśmy się obok reszty ekipy która czaiła się w ciemnej alejce, zauważyłam pomiędzy chłopakami i Nicki dwie nowe dziewczyny. Zsiadłam z motory zaraz po..Muszę zapytać go o imię.
- To co robimy..? - zapytałam ignorując zdziwione spojrzenia reszty.
- Natahan i Nicki zagadują recepcjonistów a my w tym czasie ja i Tomilkoń - zaczęła dziewczyna z różowymi końcówkami. ale przerwał jej Louis poprawiając swoje nazwisko na co na tylko wywróciła oczami - idziemy do środkowego pomieszczenia czyli sali posiedzeń. Jade idzie sama na drugie bo jest ono puste. A Luke Matt i ty..
Dziewczyna wskazała na mnie czekając aż podam swoje imię.
- Megan? - powiedziałam lub raczej zapytałam, dziewczyna była dobrze zorganizowana i znała imię chłopaka obok mnie.
- Luke Matt i Megan mają najtrudniejsze zadanie bo muszą wysadzić piętro trzecie, czwarte i jak najszybciej się zmyć zresztą jak każdy ale wy macie na karku ochronę i piętro pełne ludzi. Pamiętajcie że każde pomieszczenie jest monitorowane ale oni mają 30 minutowe przerwy i nikt nie sprawdza wtedy kamer więc mamy 30 minut na wysadzenie budynku i zwianie. W lewym skrzydle są schody pożarowe czyli centralnie 800 metrów od dużego i gęstego lasu. Weźcie plecaki bo policja będzie nas szukać dobre 3 dni dokładnie więc zaszyjemy się w lesie tam szukać nie będą ale na motorach złapią nas w 5 minut bo będą mieć helikopter i kupę aut. - powiedziała dziewczyna żywo gestykulując.
- Czyli w tym budynku są ludzie..? - zapytała Nicki drżącym głosem. - A skąd wiesz tyle o tym budynku.
- Bo to biuro mojego ojca - powiedziała chłodna a wszyscy umilkli. Podała nam po czarnych kominiarkach ostrzegając by założyć je dopiero w pomieszczeniach bo korytarze nie są kamerowane.
Na myśl o tym że zabijemy tysiące ludzi przechodzą mi ciarki po plecach, wjeżdżaliśmy właśnie na 3 piętro dokładnie omawiając plan. Na nasze nieszczęście nasz cel znajdował się w biurze prezesa.
- Luke będziesz musiał go wyciągnąć z biura ale nie robiąc widowiska - powiedziałam przegryzając wargę.
- A ty nie możesz po udawać dziwki.? - zapytał arogancko a ja zmroziłam go wzrokiem.
- Jak myślisz czy szanowany biznesmen wyjdzie z biura by się popieprzyć w kibelku czy zostanie w biurze..? Pomysł Meg jest dobry. - powiedział Matt puszczając mi oczko a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dobra..!! - warknął do nas i wyszedł z windy.
Czekaliśmy 10 minut aż Lukowi w końcu udało się wyciągnąć szefuńcia z biura, gdy to się udało, przemknęliśmy się do środka. Gabinet był urządzony z przepychem i bogactwem, wszędzie stały pozłacane rzeźby i tym podobne.
- Dobra to co robimy.? - zapytałam siadając na ogromnym fotelu i położyłam nogi na biurko.
- Ustawię bombę na 20 minut, i zwiewamy tylko szczegół jest taki że musimy jeszcze wpaść na czwarte piętro do sejfów żeby moje bomby coś zdziałały. - powiedział ustawiając czas na bombie.
- Twoje.? - zapytałam unosząc brwi.
- Taa byłem dobry z chemii - powiedział zamykając szafkę w której schował zabójcze urządzenie.
Nie skomentowałam tego, wyszliśmy z pomieszczenia i daliśmy znak Lukowi że może przestać rozmawiać.
Szybko do nas podszedł i wsiedliśmy razem do windy.
- No więc panie Bum-Bum powiedz nam co teraz? - zapytałam ignorując głupi uśmiech Luka.
- Więc sejf to bardziej zaawansowany, kto z was jest bardziej komputerowy.? - zapytał Matt a ja natychmiast spuściłam głowę.
- Megan potrafi się włamać wszędzie - powiedział Luke a ja go uderzyłam w ramię.
- To prawda.? - zapytał Matt a ja pokiwałam głową, to było głupie wolałam działać w akcji niż siedzieć przed komputerem. - Więc będziesz przez chwilę kontrolną.
- Nie ma mowy - powiedziałam a oni popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Jak to nie ma mowy..? Od tego zależy powodzenie tego zadania - powiedział Matt lekko podenerwowany.
- Wolę działać w ruchu - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Ale będziesz nam potrzebna do wyłączenia wszystkich zabezpieczeń. - Matt przejechał ręką po włosach zapewne by się uspokoić.
- Luke umie to co ja - powiedziałam.
- Nie zachowuj się jak gówniara, masz to zrobić bo wszystko pójdzie w dupę a pamiętaj że mamy tylko 30 minut. - krzyknął do mnie Luke a ja zacisnęłam wargi.
- Dobra - powiedziałam i wściekła wyszłam z windy, wiedziałam gdzie się kierować bo zapamiętałam to na planach.
Weszłam na palcach do małego pomieszczenia i zobaczyłam że za konsolą siedzi jakiś mężczyzna, podeszłam do niego i uderzyłam łokciem w jego kark a on zemdlał. Zepchnęłam jego ciało z fotela i usiadłam na jego miejscu. Uważnie przyjrzałam się wszystkim ekranom przede mną, widziałam Louisa, Jade, Natahana i Amy, zauważyłam również Matta i Luka stojącego pod naszym celem.
Wiedziałam co robić nacisnęłam parę guzików i włamałam się do systemu by móc odblokować wszystkie zabezpieczenia trwało to dłuższy czas ponieważ drzwi nie chciały się odblokować, ale po dłuższych próbach udało się. Matt i Luke weszli do środka i popatrzyli w kamerę, Matt wskazał na zegarek i powiedział że mamy 10 minut. Popatrzyłam na ekrany Jade i Tomilson własnie wychodzili ale Amy zagadało dwóch ochroniarzy a Natahan na nią czekał. Myślałam gorączkowo co zrobić bo przecież mamy 9 minut.
Zaczęłam bawić się oświetleniem wyliczając 9 mrugnięć. Wiedziałam że Nat będzie wiedział o co chodzi bo jak byliśmy dziećmi tak właśnie pokazywaliśmy sobie za ile przyjdziemy. Wybiegłam szybko z sali wciągając na głowę kominiarkę, pech chciał że zderzyłam się z dwoma ochroniarzami którzy złapali mnie za ramiona.
Zaczęłam się szarpać ja głupia, ale oni byli silniejsi, uderzyłam jednego w brzuch a drugi mnie wypuścił bo go ugryzłam, Gdy nikt już mnie nie powstrzymywał zaczęłam biec w stronę lewego skrzydła. Gdy miałam już wchodzić na schody pożarowe poczułam jak ktoś mnie od nich odciąga, odwróciłam głowę i zobaczyłam tego przeklętego ochroniarza. Nie myślałam racjonalnie bo zostało mi 5 minut a oni wszyscy już wyszli.
Ochroniarz odciągał mnie coraz dalej, aż naszła mnie znakomita myśl.
- Pingwin..!! Bum-Bum..!! - zaczęłam krzyczeć mając nadzieję że któryś mnie usłyszy i usłyszał Luke wyszedł za drzwi i strzelił ochroniarzowi w głowę, odskoczyłam od jego ciała i podbiegłam do Luka.
- Nie zdążymy mamy 3 minuty. - powiedziałam szybko zbiegając po schodach.
- Ufasz mi..? - zapytał mocno obejmując mnie w pasie.
- Nie..! - krzyknęłam ale on mnie nie słuchał przerzucił mnie sobie na ramię jakbym nic nie ważyła i zjechał po rynnie która dzięki bogu nas utrzymała. Gdy zjechaliśmy on mnie postawił i biegiem wskoczyliśmy na motory które czekały na nas pod schodami.
Założyłam kask i jak najszybciej zaczęłam jechać w stronę lasu, omijając drzewa i co jakiś czas boksując ale liczyło się jedno BY BYĆ JAK NAJDALEJ...
Czekaliśmy 10 minut aż Lukowi w końcu udało się wyciągnąć szefuńcia z biura, gdy to się udało, przemknęliśmy się do środka. Gabinet był urządzony z przepychem i bogactwem, wszędzie stały pozłacane rzeźby i tym podobne.
- Dobra to co robimy.? - zapytałam siadając na ogromnym fotelu i położyłam nogi na biurko.
- Ustawię bombę na 20 minut, i zwiewamy tylko szczegół jest taki że musimy jeszcze wpaść na czwarte piętro do sejfów żeby moje bomby coś zdziałały. - powiedział ustawiając czas na bombie.
- Twoje.? - zapytałam unosząc brwi.
- Taa byłem dobry z chemii - powiedział zamykając szafkę w której schował zabójcze urządzenie.
Nie skomentowałam tego, wyszliśmy z pomieszczenia i daliśmy znak Lukowi że może przestać rozmawiać.
Szybko do nas podszedł i wsiedliśmy razem do windy.
- No więc panie Bum-Bum powiedz nam co teraz? - zapytałam ignorując głupi uśmiech Luka.
- Więc sejf to bardziej zaawansowany, kto z was jest bardziej komputerowy.? - zapytał Matt a ja natychmiast spuściłam głowę.
- Megan potrafi się włamać wszędzie - powiedział Luke a ja go uderzyłam w ramię.
- To prawda.? - zapytał Matt a ja pokiwałam głową, to było głupie wolałam działać w akcji niż siedzieć przed komputerem. - Więc będziesz przez chwilę kontrolną.
- Nie ma mowy - powiedziałam a oni popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Jak to nie ma mowy..? Od tego zależy powodzenie tego zadania - powiedział Matt lekko podenerwowany.
- Wolę działać w ruchu - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Ale będziesz nam potrzebna do wyłączenia wszystkich zabezpieczeń. - Matt przejechał ręką po włosach zapewne by się uspokoić.
- Luke umie to co ja - powiedziałam.
- Nie zachowuj się jak gówniara, masz to zrobić bo wszystko pójdzie w dupę a pamiętaj że mamy tylko 30 minut. - krzyknął do mnie Luke a ja zacisnęłam wargi.
- Dobra - powiedziałam i wściekła wyszłam z windy, wiedziałam gdzie się kierować bo zapamiętałam to na planach.
Weszłam na palcach do małego pomieszczenia i zobaczyłam że za konsolą siedzi jakiś mężczyzna, podeszłam do niego i uderzyłam łokciem w jego kark a on zemdlał. Zepchnęłam jego ciało z fotela i usiadłam na jego miejscu. Uważnie przyjrzałam się wszystkim ekranom przede mną, widziałam Louisa, Jade, Natahana i Amy, zauważyłam również Matta i Luka stojącego pod naszym celem.
Wiedziałam co robić nacisnęłam parę guzików i włamałam się do systemu by móc odblokować wszystkie zabezpieczenia trwało to dłuższy czas ponieważ drzwi nie chciały się odblokować, ale po dłuższych próbach udało się. Matt i Luke weszli do środka i popatrzyli w kamerę, Matt wskazał na zegarek i powiedział że mamy 10 minut. Popatrzyłam na ekrany Jade i Tomilson własnie wychodzili ale Amy zagadało dwóch ochroniarzy a Natahan na nią czekał. Myślałam gorączkowo co zrobić bo przecież mamy 9 minut.
Zaczęłam bawić się oświetleniem wyliczając 9 mrugnięć. Wiedziałam że Nat będzie wiedział o co chodzi bo jak byliśmy dziećmi tak właśnie pokazywaliśmy sobie za ile przyjdziemy. Wybiegłam szybko z sali wciągając na głowę kominiarkę, pech chciał że zderzyłam się z dwoma ochroniarzami którzy złapali mnie za ramiona.
Zaczęłam się szarpać ja głupia, ale oni byli silniejsi, uderzyłam jednego w brzuch a drugi mnie wypuścił bo go ugryzłam, Gdy nikt już mnie nie powstrzymywał zaczęłam biec w stronę lewego skrzydła. Gdy miałam już wchodzić na schody pożarowe poczułam jak ktoś mnie od nich odciąga, odwróciłam głowę i zobaczyłam tego przeklętego ochroniarza. Nie myślałam racjonalnie bo zostało mi 5 minut a oni wszyscy już wyszli.
Ochroniarz odciągał mnie coraz dalej, aż naszła mnie znakomita myśl.
- Pingwin..!! Bum-Bum..!! - zaczęłam krzyczeć mając nadzieję że któryś mnie usłyszy i usłyszał Luke wyszedł za drzwi i strzelił ochroniarzowi w głowę, odskoczyłam od jego ciała i podbiegłam do Luka.
- Nie zdążymy mamy 3 minuty. - powiedziałam szybko zbiegając po schodach.
- Ufasz mi..? - zapytał mocno obejmując mnie w pasie.
- Nie..! - krzyknęłam ale on mnie nie słuchał przerzucił mnie sobie na ramię jakbym nic nie ważyła i zjechał po rynnie która dzięki bogu nas utrzymała. Gdy zjechaliśmy on mnie postawił i biegiem wskoczyliśmy na motory które czekały na nas pod schodami.
Założyłam kask i jak najszybciej zaczęłam jechać w stronę lasu, omijając drzewa i co jakiś czas boksując ale liczyło się jedno BY BYĆ JAK NAJDALEJ...